Ula usłyszała: Płody są zrośnięte na całej długości brzucha. Mają jedno serce, jedną wątrobę i wspólne naczynia. Nie da się ich rozdzielić. Ciąża może obumrzeć, ale nie wiadomo, kiedy to się stanie. Jeśli dzieci nawet urodzą się żywe, to umrą zaraz po narodzinach. Nie ma dla nich ratunku.

Lekarze tłumaczyli – jeśli ciąża będzie rozwijać się przez następne tygodnie, miesiące, czeka Ulę cesarskie cięcie. Trzeba będzie zrobić duże, pionowe cięcie, aby móc wyjąć zrośnięte noworodki. To grozi uszkodzeniem macicy i krwotokiem wewnętrznym. Może zdarzyć się sytuacja, że nie będzie mogła mieć już pani dzieci – wyliczali lekarze.

Ula chwyciła się myśli, że skoro ciąża zagraża jej zdrowiu i życiu, to lekarze jednak przeprowadzą zabieg aborcji. Zgodnie z prawem „przerwanie ciąży może być dokonane w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej”.

Okazało się jednak, że to nie takie proste, bo dla Uli ciąża i poród, owszem stanowią zagrożenie zdrowia i życia, ale dopiero za jakiś czas, gdy płody będą większe, a nie w tym momencie. A że wtedy na bezpieczne dla Uli przerwanie ciąży może być za późno? Lekarze rozłożyli ręce. Odmówili zarówno oni, jak i kolejni specjaliści w kilku placówkach, w których Ula szukała pomocy. Nie pomogło też uzyskane od psychiatry zaświadczenie, że kontynuacja ciąży stanowi zagrożenie dla jej zdrowia psychicznego.

Ula zapytała, co ma robić. Lekarze rozłożyli bezradnie ręce. Czekać. Po opublikowaniu pseudowyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego (TK)*, który zakazuje przerwania ciąży z powodu ciężkich, nieuleczalnych wad płodu, lekarze poinformowali ją, że nic nie mogą zrobić.

Ula to tylko jedna z osób, którą polskie prawo skazuje bez wyroku na śmierć. W aborcji pomogły jej dopiero organizacje społeczne. Codziennie jednak kolejne osoby dowiadują się, że ich ciąża stanowi zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Nie wszystkie odnajdą drogę wyjścia i wsparcie organizacji społecznych. Lekarze odmawiają im pomocy. Boją się prokuratorskich zarzutów, bo po pseudowyroku tzw. TK* prawo jest niejasne. A od polityków ciągle słyszą, że żadna aborcja nie powinna mieć miejsca. 

Po pseudowyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego* zakazującego aborcji z powodu wad płodu, tysiące osób w Polsce znalazło się w sytuacji zagrażającej ich zdrowiu i życiu. To sytuacja, w której każdy dzień zwłoki naraża życie kolejnych osób. Zarówno osoby w ciąży, jak i lekarze alarmują, że pseudowyrok spowodował, że nie są wykonywane aborcje nawet z wciąż legalnych przesłanek.

Ponad 80% aktywistów i aktywistek Akcji Demokracji, którzy i które wzięli udział w ankiecie, opowiedziało się za liberalizacją prawa antyaborcyjnego. Ustawa ratunkowa to nie jest jeszcze liberalizacja. Ale dekryminalizacja, jako działanie zaradcze, może uratować ludzkie życie już teraz. Każdy dzień funkcjonowania w aktualnej sytuacji naraża życie kolejnych osób. 

Dlatego domagamy się od posłów i posłanek odpowiedzialnego działania, domagamy się natychmiastowego przyjęcia ustawy ratunkowej dekryminalizującej aborcję z powodu wad płodu.


Organizatorkami akcji są:

  • Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
  • Akcja Demokracja

* W tzw. Trybunale Konstytucyjnym (TK) zasiadają osoby wybrane bezprawnie na miejsca już obsadzone, a prezeska została wybrana na stanowisko niezgodnie z procedurą. Obecnie tzw. Trybunał Konstytucyjny skupił polityczną władzę, zasiadają w nim m.in. niedawni politycy PiS.

[1] Protesty po wyroku TK ws. aborcji. Prezydent chce zmian? Chłodna reakcja PiS, Rzeczpospolita, 29.10.2020